Forum www.klanecchi.fora.pl Strona Główna

Forum www.klanecchi.fora.pl Strona Główna -> Ecchi - recenzje -> Zero no Tsukaima ( +Futatsuki no Kishi, +Princess no Rondo )

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jak wam się anime podoba ?
1 - bardzo słabe
0%
 0%  [ 0 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
3
0%
 0%  [ 0 ]
4
0%
 0%  [ 0 ]
5
0%
 0%  [ 0 ]
6 - świetne !
100%
 100%  [ 7 ]
Wszystkich Głosów : 7

Autor Wiadomość
Borytan
Borytan-Mod



Borytan-Mod
Dołączył: 28 Wrz 2009
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań


PostWysłany: Nie 16:17, 24 Sty 2010    Temat postu: Zero no Tsukaima ( +Futatsuki no Kishi, +Princess no Rondo )



Uwaga, czytasz na własną odpowiedzialność. Tekst może zawierać opis elementów lub całości fabuły !

Zero no Tsukaima

Rok wydania: 2006
Czas trwania: 13×23 min
Gatunki: Fantasy, Komedia, Romans, Ecchi


tanuki.pl napisał:
Początek drugiego roku nauki w Akademii Tristein to ważna chwila w życiu każdego adepta magii – a zatem każdego szlachetnie urodzonego – ponieważ właśnie wtedy wezwie on swego chowańca, który będzie mu towarzyszył przez resztę życia. Dla pochodzącej z wpływowej arystokratycznej rodziny szesnastoletniej Louise Françoise Le Blanc de La Vallière to także moment prawdy, ponieważ wszelkie próby stosowania przez nią magii jak dotąd kończyły się mniej lub bardziej spektakularnymi eksplozjami. Zapewne ze względu na ten uporczywy brak sukcesów inni uczniowie nadali jej przydomek „Zero Louise”... ale kto wie, bo „Zero” dobrze opisuje także inne cechy tej osóbki, jak na przykład cierpliwość, albo… pewne czysto damskie atrybuty. Tym razem jednak zaklęcie Louise – obok eksplozji – przyniesie niespodziewany efekt: w odpowiedzi na żądanie „oddanego, pięknego i potężnego” chowańca dostaje siedemnastolatka prosto ze współczesnej Japonii, imieniem Saito Hiraga. Sytuacja jest dziwna i niezrozumiała dla obojga, jednak oswajać się z nią będą musieli poniekąd „w biegu”, bo w Halkeginii (tak mieszkańcy Tristein i państw ościennych nazywają swój świat) sporo się dzieje. W okolicy akademii grasuje niebezpieczny, władający magią złodziej, dwór panującej królewny Henrietty zmaga się z samowolą wielkich arystokratycznych rodzin, a samo królestwo Tristein jest niewielkim krajem balansującym między ościennymi mocarstwami. W dodatku rodzina panująca w sąsiednim królestwie Albionu, spokrewniona z rodziną panującą Tristein, zmaga się z rebelią wznieconą przez tajemnicze stronnictwo znane tylko jako Reconquista, a ewentualny sukces rebelii może zakończyć się wojną...

W chwili gdy powstało anime, Noboru Yamaguchi wydał już dziewięć kilkusetstronicowych powieści z bardzo popularnego cyklu Zero no Tsukaima. Jest to epicka historia o miłości i wojnie, osadzona w świecie fantasy luźno inspirowanym siedemnastowieczną Europą – wśród sąsiadów Tristein odnajdziemy m.in. Albion, Gallię czy Germanię. Nietrudno dopatrzyć się odniesień do nazwisk z epoki. Louise i jej przyjaciółka, królewna Henrietta, wydają się zainspirowane postaciami Louise Françoise de La Baume Le Blanc księżnej la Vallière, kochanki Ludwika XIV oraz przyjaciółki i dwórki Henrietty Anny księżnej Orleanu (z domu Stuart). Przebojowa despotka z Germanii, Kirche Augusta Frederica von Anhalt­‑Zerbst, nosi nazwisko i ma charakter ewidentnie wzorowany na postaci Sophii Augusty Frederiki von Anhalt­‑Zerbst, szerzej znanej jako Katarzyna II Wielka, caryca Rosji. Również niepoprawny playboy Guiche de Gramont mógł być zainspirowany rzeczywistą postacią – kochankiem Henrietty Anny Stuart, Antoinem de Gramont hrabią de Guiche. Tę wyliczankę można by oczywiście ciągnąć jeszcze długo. Z kolei system magii wykorzystany w powieściach wzorowany jest na klasycznym japońskim systemie pięciu elementów – godai, na który składają się chi (ziemia), sui (woda), ka (ogień), Fuu (powietrze, wiatr) oraz Kuu (nicość, próżnia). Szlachetnie urodzeni, czyli z definicji wszyscy dysponujący magicznymi talentami, mogą posługiwać się pojedynczym elementem, łączyć go poniekąd „piętrowo” potęgując siłę zaklęć, bądź tworzyć kombinacje różnych elementów – w zależności od liczby takich pięter lub połączeń otrzymując rangę punktu, linii bądź trójkąta. Wyższe rangi są znane, ale pozostają w domenie legend nawet w Halkeginii, świecie, gdzie drugi (różowy) księżyc czy smoki stanowią chleb powszedni.

Jak można się na podstawie powyższego opisu domyślić, powieści generalnie utrzymane są we w miarę poważnym tonie, mimo obecności licznych elementów komediowych. Tymczasem już od pierwszych ujęć jest oczywiste, że studio J.C. Staff, tworząc animowaną adaptację cyklu zdecydowało się na manewr dość karkołomny – zmienienie całości w komedię-haremówkę. Karkołomny tym bardziej, że autor scenariusza, Takao Yoshioka, znany jest ze scenariuszy do serii takich jak Elfen Lied, Mezzo czy Ikkitousen, zaś najbardziej znanym dziełem reżysera jest Love Hina. Na szczęście efekt tego zabiegu jest niespodziewanie dobry – zapewne częściowo dzięki sporemu potencjałowi, tkwiącemu w bohaterach. Saito to typ daleki od klasycznego „pana na haremie” – ma twardy kark i charakter, i chociaż zaczyna od „twardego lądowania” w roli czegoś pośredniego między służącym a domowym zwierzątkiem, szybko daje otoczeniu do zrozumienia, że nie pozwoli sobą pomiatać bez względu na cenę. Bardzo szybko przekonamy się też, że przypadek Saito nie jest jedynym kontaktem naszego świata z Halkeginią. Relatywnie lekki, komediowy nastrój sprawia, że seria zaczyna silnie kojarzyć się z historiami o Harrym Potterze, z jedną istotną różnicą – Zero no Tsukaima do końca nie próbuje spoważnieć, a twórcy nie wahają się sięgać po wręcz absurdalne pomysły, co wychodzi całości na dobre. Zwłaszcza przeróżne pochodzące z naszego świata obiekty, uważane w Halkeginii za wielce magiczne, których naturę prędzej czy później odkrywa Saito, stają się źródłem humoru. Efekt ten potęgują mniej lub bardziej ukryte podobieństwa do serii, nad którą studio J.C. Staff pracowało wcześniej – Shakugan no Shana. Jako seiyuu pary głównych bohaterów, Louise i Saito, obsadzono Rie Kugimiyę i Satoshiego Hino, czyli duet znany z ról Yuujiego i Shany. Jestem przekonany, że każdy fan Rie, słysząc z ust Louise słowko „Urusai!” podświadomie oczekiwał, że powtórzy je, jak w przypadku Shany, trzy razy… A to dopiero początek atrakcji: w obsadzie mamy bowiem wiele gwiazd pierwszej wielkości, takich jak Ayako Kawasumi w roli Henrietty (znana nam też m.in. jako Lafiel z cyklu Crest of the Stars, Kurau z Kurau: Phantom Memory, Saber z Fate/Stay Night czy Mahoro z Mahoromatic) czy sławna Yui Horie w roli pracującej w Akademii meido, Siesty.

Również grafika kojarzy się z Shakugan no Shana, a relatywnie nieskomplikowaną, choć staranną kreskę w pewnym stopniu narzucił zapewne także styl oryginalnych ilustracji, które na potrzeby powieści stworzył Eiji Usatsuka. Jak na znane studio przystało, żadnych poważnych błędów w warsztacie nie uświadczymy, jednak w niektórych momentach – zwłaszcza w dynamicznych scenach – widać, że przyjęta konwencja nieco obniżyła wymagania wobec zespołu animatorów, który mógł postarać się bardziej. Taki sam efekt daje się zaobserwować w przypadku oprawy muzycznej, której niczego nie brakuje – jednak wydaje się, że talent Shinkichiego Mitsumune, twórcy muzyki do Shoujo Kakumei Utena i Rozen Maiden, pozostał niewykorzystany. Pasujący do całości, lekki charakter mają też piosenki, przy czym ta towarzysząca animacji końcowej śpiewana jest przez samą Rie Kugimiyę.

W ostatecznym rozrachunku dostajemy całkiem udaną serię o lekkim komediowym nastroju, z elementami przygody, magii i romansu. Taka koncepcja może być receptą na sukces, może jednak być też źródłem problemów, wynikających z uwarunkowań pierwowzoru. W powieściach aż do trzeciego tomu brak jest „dogodnego miejsca” na zakończenie częściowej ekranizacji. Próba upchnięcia takiej ilości materiału w zaledwie trzynastu odcinkach nieuchronnie prowadzi do wyczuwalnego w fabule pośpiechu. Jednocześnie, ze względu na wątki rozwijane w dalszej części cyklu powieściowego, nie można było zrezygnować np. z opowiedzenia historii Tabithy, nawet jeśli na obecnym etapie sprawia ona wrażenie klasycznego „wypełniacza”, niewiele wnosząc do głównego wątku. Karkołomna zmiana charakteru anime w stosunku do powieści zaczyna lekko razić już przy dość dramatycznych wydarzeniach finałowych, a biorąc pod uwagę to, co następuje w niesfilmowanych jeszcze tomach, twórcy tej adaptacji mogą być zmuszeni do przynajmniej częściowego wycofania się ze swojego pomysłu. Będziemy się mogli zresztą o tym przekonać, ponieważ wkrótce po zakończeniu emisji oficjalnie powiadomiono, że powstanie kolejna seria. Na razie jednak z pewnością warto cieszyć się sporą porcją rozrywki, jaką to anime gwarantuje.
wa-totem, 18 lutego 2007


Zero no Tsukaima ~Futatsuki no Kishi~

Rok wydania: 2007
Czas trwania: 12×23 min
Gatunki: Fantasy, Komedia, Romans, Ecchi


tanuki.pl napisał:
Louise Françoise Le Blanc de La Vallière to młoda szlachcianka pochodząca z wysoko postawionej, wpływowej rodziny. Niestety status szlachecki to nie wszystko. Nasza „Zero”, jak złośliwie nazywają ją rówieśnicy, jest absolutnym beztalenciem jeżeli chodzi o czarowanie, a dla uczennicy akademii magii jest to rzecz niezwykle istotna. Przez nią Bogu ducha winny Saito Hiraga, zwykły tokijski nastolatek, zostaje przywołany do obcego świata, w którym jego rola sprowadza się do bycia tytułowym chowańcem, czymś pomiędzy sługą a zwierzątkiem domowym. Jak łatwo się domyślić, pomimo złego traktowania między chłopakiem a Louise zawiązuje się uczucie i w dniu próby, gdy Saito staje przed wyborem: pomóc swojej ukochanej lub wrócić do domu, nie waha się ani chwili.

Druga seria zaczyna się po odparciu armii Albionu, dzięki brawurowej akcji naszych bohaterów. Lecz Królestwo Tristein nie zamierza zakopać topora wojennego. Wykorzystując chwilę słabości przeciwników, szykuje inwazję, która ma na zawsze zażegnać niebezpieczeństwo. Niedawno ukoronowana królowa Henrietta o złotym sercu stara się zapobiec wojnie. Niestety presja szlachty i wojska jest zbyt wielka i monarchini musi jej ulec. Tristein ma również problemy wewnętrzne: zdrajcy i szpiedzy Albionu nie śpią, zamierzając wykorzystać każdą szansę, by zadać bolesny cios, co sprawia, że Henrietta jest w ciągłym niebezpieczeństwie. A kto będzie lepszymi ochroniarzami władczyni niż Louise i Saito, dwójka, która uratowała królestwo ostatnim razem?

Kontynuacja wprowadza kilku nowych bohaterów drugoplanowych, z których na szczególną uwagę zasługuje Aniesse, wysokiej rangi oficer Tristein, próbująca odszukać i ukarać winnych za rzeź jej bliskich. Sporo uwagi zostaje również poświęcone profesorowi Colbertowi: odkryjemy ciemne karty jego historii. Zdecydowanie więcej czasu, za co jestem bardzo wdzięczny twórcom, dostała królowa Henrietta, więc jej fani nie będą zawiedzeni. Charaktery wszystkich bohaterów są wyraźnie zarysowane, a w większości dość wiarygodne. Naprawdę trudno ich nie polubić, szczególnie impulsywnej i wybuchowej Louise, zawsze gotowego do poświęceń Saito czy łagodnej Henrietty. Czarne charaktery natomiast pozostają mgliste i niewyraźne, nie wiemy o nich praktycznie nic.

Fabuła jest wartka i pozbawiona większych dziur. Nie ma tu dłużyzn, a kolejne odcinki ogląda się miło i przyjemnie. Elementy komediowe idealnie równoważą się z akcją. Nadal duża część gagów będzie się opierać na wybuchach zazdrości Louise, tudzież dla odmiany, Saito. Trzymają one poziom pierwszej serii, więc nawet jeśli będzie sporo ecchi, nigdy nie zostanie przekroczona wiadoma granica. Znajdziemy tu także scenę dla miłośników yuri, nie jest to wprawdzie rzecz wnosząca coś do fabuły, ale zawsze miły akcent.

Oprawa graficzna i dźwiękowa jest przyjemna dla oka i ucha. Uproszczony rysunek idealnie pasuje tutaj do klimatu serii. Tła stoją na przyzwoitym poziomie, nie dostrzegłem także większych błędów w animacji. Jest ona płynna i zachowuje przyzwoity poziom, chociaż raczej nie będzie okazji, by wzdychać z zachwytu. Sceny walki są zrobione ciekawie, choć trzeba je traktować z przymrużeniem oka – szczególnie ostatnią, która miała stworzyć trochę dramatyzmu. Muzyka idealnie komponuje się z obrazem, jest raczej spokojna, ale motywy nie nudzą się, co jest częstą zmorą w anime. Opening nie wyróżnia się niczym wyjątkowym z morza innych, za to słuchając pierwszy raz endingu omal nie spadłem z krzesła.

Zero no Tsukaima ~Futatsuki no Kishi~ jest kierowane głównie do fanów serii pierwszej. Znajomość wcześniejszych przygód Saito i Louise pozwoli lepiej zrozumieć motywy ich działania. Wszystkim zainteresowanym zdecydowanie polecam zapoznać się z jedynką, a dopiero potem rozpocząć seans Futatsuki no Kishi. Reasumując, otrzymujemy lekką, przyjemną serię z kilkoma momentami mogącymi wzruszyć niektórych widzów.
Norrc, 19 lipca 2008


Zero no Tsukaima ~Princess no Rondo~

Rok wydania: 2008
Czas trwania: 13×23 min
Gatunki: Fantasy, Komedia, Romans, Ecchi


tanuki.pl napisał:
Bardzo dobrze wspominam czas poświęcony na serię Zero no Tsukaima. Prosty, ale udany humor, ciekawi bohaterowie, dobry wątek romantyczny i dość interesująca fabuła wpleciona w baśniowy świat pozwoliły mi na kilka godzin odnaleźć świetną, wciągającą rozrywkę. Idealne na oderwanie się od poważniejszych anime. Tak więc recenzję czas zacząć.

Trzeci sezon Zero no Tsukaima rozpoczynamy nieco poważniejszym akcentem niż poprzednie części. Nasi bohaterowie stają przed nie lada problemem, albowiem z dłoni Saito znika magiczna runa Gandalfra, dająca mu niezwykłe moce i zdolności, dzięki którym był w stanie stawić czoła wielu przeciwnościom w świecie pełnym magii. Wraz z utratą runy i, co za tym idzie, więzi z Louise, Saito uświadamia sobie, że nie jest w stanie dłużej chronić swojej wybranki przed niebezpieczeństwami, a sam znów jest jedynie zwykłym człowiekiem. Prowadzi to do poważnej depresji naszego bohatera, uzasadnionej zresztą, bowiem na domiar złego pojawia się kolejny potężny przeciwnik, tym razem zdolny do przeciwstawienia się magii otchłani Louise, będącej dotąd asem w rękawie naszych protagonistów. Bohaterowie, pragnąc dowiedzieć się, czemu runa Saito przepadła tak niespodziewanie, postanawiają odnaleźć elfkę, Tiffanię Westwood, która uleczyła śmiertelnie rannego chłopaka po jego epickiej walce pod koniec drugiej serii. Być może tajemnicza elfka będzie potrafiła pomóc bohaterom.

Tak oto rozpoczyna się trzecia seria Zero no Tsukaima. Naturalnie prym wiodą tutaj Louise i Saito, a także drugoplanowe, znane z poprzednich serii, postacie. Oczywiście dochodzi też kilku nowych bohaterów, między innymi wspomniana elfka Tiffania Westwood. I niestety to tyle, jeśli chodzi o jakiekolwiek oryginalne aspekty tego anime. Trzecia seria bowiem, w odróżnieniu od poprzednich dwóch odsłon, gubi gdzieś wątek fabularny w gąszczu fanserwisu i elementów haremowych. Takie jest przynajmniej moje odczucie.

Fabuła sama w sobie nie przedstawia żadnej ambitnej czy urzekającej historii. Jest to lekka, prosta w odbiorze, zabawna opowieść o perypetiach głównych bohaterów w świecie pełnym magii. Brak tu jakichkolwiek zwrotów akcji, elementów dramatycznych, czy też skomplikowanych intryg wplecionych w przedstawione wydarzenia. Seria jest wprost przesycona fanserwisem i elementami haremowymi. Anime rozwija się zgodnie z zasadą „coraz więcej dziewczyn z większymi piersiami wokół naszego wspaniałego bohatera”. Tajemnicza elfka, rzecz jasna, zaczyna niebezpiecznie blisko kręcić się wokół Saito, wystawiając na pierwszy plan swoje krągłe i wielkie atrybuty, królowa Henrietta zaczyna zaś żywić coraz cieplejsze uczucia wobec głównego bohatera. Do tego wszystkiego Siesta w swoich zabiegach miłosnych staje się coraz śmielsza, czasem przekraczając nawet granice dobrego smaku, przynajmniej w moim odczuciu (a trochę haremówek w życiu widziałem). Do całego tego miłosnego zamieszania dochodzi nam wątek erotyczny, bowiem Saito, co normalne u chłopaka w tym wieku, zaczyna starać się, by między nim a wybranką jego serca, Louise, doszło do bardziej intymnego, fizycznego zbliżenia. A choć sama Louise nie jest temu całkiem przeciwna, to oczywiście owe zabiegi nie bardzo wychodzą naszemu głównemu bohaterowi. W serii oczywiście mamy mnóstwo różnego rodzaju gagów, zabawnych elementów i śmiesznych scen, bowiem zdecydowanie pozostaje ona anime komediowym, obracającym się wokół różnych zabawnych zdarzeń z życia bohaterów. Niestety owe gagi są w większości motywami znanymi z poprzednich serii Zero no Tsukaima, co prowadzić może do pewnego znudzenia wciąż powtarzającymi się scenami. Do tego wraz z rozwojem historii wcale nie jesteśmy coraz bardziej ciekawi, co też wydarzy się w następnym odcinku. Parę razy miałem poczucie, że fabuła stoi w miejscu, za czym chyba nikt nie przepada. Zdecydowanie spośród wszystkich serii Zero no Tsukaima trzecia odsłona ma najsłabszy wątek fabularny.

Princess no Rondo posiada też inną, bardzo poważną moim zdaniem wadę, wręcz niedopuszczalną w seriach z silnie zaakcentowanym wątkiem romantycznym, aczkolwiek często obecną w długich, wielosezonowych anime. Jest nią powolne niczym ciężarna żółwica o kulach rozwijanie się uczuć między głównymi bohaterami. Wszyscy wiedzą, co czują do siebie Louise i Saito. Oni zresztą również o tym wiedzą. Niestety, mimo kilku udanych scen romantycznych, nie dochodzi do prawie żadnego postępu w ich związku. Co niezwykle denerwuje widza, szczególnie biorąc pod uwagę ostatnie dwa odcinki drugiej serii, po których coś takiego po prostu nie mieści się w głowie. Jest to bardzo irytujący aspekt tej serii, który trochę zepsuł mi przyjemność oglądania.

Na plus serii muszę zaliczyć zróżnicowanie charakterów postaci. Mimo iż znaczna część powiela wysłużone schematy, to jednak są przyjemne w odbiorze, dobrze ukształtowane, a widzowie błyskawicznie odnajdują wśród nich swoich ulubieńców. Każda z postaci jest w ramach serii unikalna i nie mogę wymienić dwóch podobnych sobie z charakteru, wyglądu czy usposobienia. Dla mnie to bardzo ważne w tego typu seriach.

Jeśli chodzi o animację i grafikę, to w Princess no Rondo oba te aspekty stoją na wysokim, choć nie zapierającym dech w piersi, poziomie. Animacja jest płynna i śliczna, podobnie jak projekty postaci czy lokacji. Niektórzy mogą się ze mną nie zgadzać, ale staram się oceniać grafikę nie tylko z punktu widzenia czysto technicznego, zwracam też uwagę na to, czy wpasowuje się w klimat i konstrukcję serii. I według mnie tutaj robi to doskonale. Wkładając łyżkę dziegciu do beczki miodu mogę powiedzieć, że czasami tła czy krajobrazy gdzieniegdzie (co podkreślam!) mogły być bogatsze. Ale to tylko malutka wada, którą zauważyłem, oglądając serię z myślą o recenzji. Przeciętny widz w ogóle nie zwróci na to uwagi.

Muzyka nie była na tyle unikalna, by zapaść mi w pamięć, ale nie była też na tyle zła, by jej wady zapisały się w mojej głowie. Jest ładna, nastrojowa, dobrze dopasowana do wydarzeń na ekranie. Jak ma być podniośle, jest podniośle, jak jest romantycznie, to i muzyka zmienia swoje tony na lżejsze i spokojniejsze. Ogólnie ścieżka dźwiękowa stoi na dobrym, choć nie wyjątkowym poziomie.

Zero no Tsukaima ~Princess no Rondo~ to dobra komedia z elementami fantastyki i opowieści romantycznej. Niestety jednak powiela pewne utarte schematy, gagi i elementy z poprzednich serii, co może prowadzić do pewnego znużenia i czasem frustracji widza. Jednak w większości przypadków trzyma dobry poziom humoru i osobiście przez większość czasu jej trwania dobrze się bawiłem. Ale zdecydowanie muszę powiedzieć, że jest to najsłabsza seria całego cyklu, głównie ze względu na słaby wątek fabularny i ślimacze tempo rozwojów relacji między bohaterami. Zbyt często przeważa fanserwis i gagi haremowe, przez co anime traci swój unikalny klimat. Komu polecić tę serię? Przede wszystkim najbardziej zagorzałym fanom Saito i Louise, którzy będą potrafili przymknąć oko na jej niedociągnięcia. Oprócz tego polecam ją fanom lekkich komedii romantycznych i amatorom opowieści o magicznym i fantastycznym klimacie, aczkolwiek raczej nie fanom anime stricte z gatunku fantasy. Osobiście nie żałuję czasu spędzonego z tą serią, mimo tego, że dość mocno mnie rozczarowała. No, ale liczę, że w przyszłości będzie już tylko lepiej.
Mitsurugi, 4 lutego 2009


Odcinki :

Zero no Tsukaima - [link widoczny dla zalogowanych]
Zero no Tsukanima~ Futatsuki no Kishi - [link widoczny dla zalogowanych]
Zero no Tsukanima~ Princesses no Rondo - [link widoczny dla zalogowanych]

( Wyjątkowo linki nie prowadzą do serwisu [link widoczny dla zalogowanych], gdyż jest tam obecnie niezły... powiedzmy "kłopot" z odcinkami, serie są wymieszane, w nieodpowiednich działach nieodpowiednie linki itd., tak że niejedna osoba nieznająca na pamięć nazw serii mogła by się pogubić. Gdy tylko zostanie to naprawione podmienię linki. )


Mam wielki sentyment do tego anime, to moje pierwsze Ecchi. Polecam fanom Przesłodzonych romantyzmem scen, fetyszystom ( x D ) oraz tym, którzy chcieli by odreagować anime w których to kobieta jest niewolnikiem, jak Sekirei, DearS itd. ( [link widoczny dla zalogowanych] ). Może z sentymentu, może przez ciekawą kreskę, a może dla tego ze to Ecchi, ma w sobie coś, co nie pozwala o nim zapomnieć... ( "Możecie je znienawidzić albo pokochać, ale nie pozostaniecie obojętni" ) Daję szóstkę. I polecam Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Borytan dnia Pon 15:22, 25 Sty 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xjivu
Taki sobie fan



Taki sobie fan
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 16:22, 24 Sty 2010    Temat postu:

Ostatnio to oglądałem i muszę przyznać, że całkiem fajne. Wkurza mnie tylko, że wybrał najgorszą dziewczynę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Borytan
Borytan-Mod



Borytan-Mod
Dołączył: 28 Wrz 2009
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań


PostWysłany: Nie 16:24, 24 Sty 2010    Temat postu:

Co racja to racja, niejednokrotnie na jego miejscu bym od niej odszedł ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xjivu
Taki sobie fan



Taki sobie fan
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 16:39, 24 Sty 2010    Temat postu:

Nom, zwłaszcza, że miał spory wybór.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dryna
V.I.P



V.I.P
Dołączył: 28 Wrz 2009
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 21:16, 24 Sty 2010    Temat postu:

co do anime niektóre teksty sytuacje odjazdowe są ;pp ale jak piszecie kiepską dziewczynę wybrał :pp A wy którą byście wybrali ;D ??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FarmerSamWDolinie
User



User
Dołączył: 27 Sty 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Sob 21:44, 13 Lut 2010    Temat postu:

Niedawno oglądałem całą serię i mam mieszane uczucia. O ile pierwsze dwie serie są ciekawe to trzecia w moim odczuciu to totalna porażka. Sam pomysł niezły, świat też całkiem nieźle wykreowany, humor momentami rozbrajał. Wnerwia mnie przede wszystkim brak konsekwencji w fabule, zwłaszcza 3 serii, w której odnoszę wrażenie, że autorzy zapomnieli co działo się wcześniej... no może oprócz gagów, które zaczęły się powtarzać do znudzenia. Z komedii z lekkimi akcentami Ecchi zamieniło się w mierną haremówkę.

Moim zdaniem na uznanie zasługuje ostatni epizod 2 serii. Gdyby cała zakończyła historia zakończyła się śmiercią Saito w tym epizodzie, to cała seria zostawiła by w mojej pamięci o wiele lepsze wrażenie niż po obejrzeniu dalszych wydarzeń.

PS osobiście zgadzam się z wyborem Saito co do dziewczyny (zakładając, że w przyszłości upodobni się do siostry) Ewentualnie pokojówka też jest całkiem sympatyczna ;P


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez FarmerSamWDolinie dnia Sob 21:52, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.klanecchi.fora.pl Strona Główna -> Ecchi - recenzje Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin